CiałoZabiegi
Nadmiarem tłuszczu wymodelujesz piersi. Czym jest lipotransfer? Opublikowano 1 września 2017
Niechciany tłuszczyk może okazać się sprzymierzeńcem w marzeniach o idealnym biuście. Coraz popularniejsze stają się zabiegi powiększania i modelowania piersi własnym tłuszczem pobranym z miejsc, gdzie ma się go w nadmiarze. Jak to wygląda?
Nie tylko implanty
Powiększanie piersi to wciąż najpopularniejszy zabieg chirurgii plastycznej na świecie. W samych tylko Stanach Zjednoczonych w 2016 roku wykonano ponad 290 tys. tego typu operacji – podaje American Society of Plastic Surgery. Także w Polsce powiększanie piersi jest wciąż na topie. Przybywa jednak sposobów, jak radzić sobie z kompleksem na punkcie biustu. Jeszcze do niedawna najpopularniejszą metodą było wszczepienie okrągłych i anatomicznych implantów wypełnionych solą fizjologiczną lub silikonem. Aktualnie część kobiet ma alternatywę, która daje bardziej naturalne rezultaty – zabieg lipotransferu.
Tłuszcz z ud w piersiach
– Lipotransfer to metoda modelowania ciała wykorzystująca autologiczny przeszczep tkanki tłuszczowej. Zabieg polega na pobraniu tkanki tłuszczowej z tzw. depozytów tłuszczowych, czyli np. z ud, brzucha lub pleców, jego opracowaniu, a następnie ponownemu wszczepieniu w miejsce, które chcemy skorygować lub nadać mu objętości. W tym przypadku w piersi – tłumaczy dr Tomasz Wacławczyk, lekarz medycyny estetycznej z Lipoline Clinic w Katowicach.
Sam zabieg powiększania piersi własnym tłuszczem wykonuje się w kilku etapach. Najpierw pobierany jest tłuszcz z miejsca, w którym ma się go nadmiarze np. z brzucha, ud, pleców, ramion. W tym celu wykonuje się niewielkie nacięcie, przez które pobierany jest materiał. Tłuszcz z organizmu odprowadzany jest specjalną kaniulą. Tak pobrany tłuszcz trafia do laboratoryjnej wirówki, w której jest oczyszczany m.in. z płynnej frakcji. Pozwala to uzyskać nadające się do ponownego wszczepienia wysokie jakościowo komórki tłuszczowe i komórki macierzyste.
Ostatni etap to wstrzyknięcie kaniulą w piersi oczyszczonego tłuszczu.
– Tłuszcz staje się tutaj naturalnym wypełniaczem, bardzo dobrze tolerowanym przez organizm. Dodatkowo znajdujące się w nim komórki macierzyste mają właściwości regeneracyjne i rewitalizacyjne – mówi ekspert Lipoline.
Zabieg jest minimalnie inwazyjny. Wykonuje się go w znieczuleniu miejscowym, choć na życzenie pacjenta możliwa jest pomoc anestezjologa. Trwa on od 2 do 4 godzin – w zależności od przypadku. W tym czasie nie jest wymagana hospitalizacja. Do domu wraca się jeszcze tego samego dnia. Rekonwalescencja trwa natomiast przez ok. 6 tygodni. W tym czasie nosi się specjalny kostium uciskowy w miejscu, z którego został pobrany tłuszcz oraz biustonosz podtrzymujący przez okres 2 tygodni.
Czasem jeden zabieg to za mało
W zależności od efektu jaki chcemy osiągnąć, zabieg może wymagać kilku lipotransferów, pod warunkiem, że pacjentka posiada nadal odpowiedniej wielkości depozyty tłuszczu, który posłuży jako źródło materiału do lipotransferu.
– Tkanka tłuszczowa jest materiałem ulegającym po przeszczepie naturalnej absorpcji, dlatego efekt osiągnięty w dniu zabiegu w ciągu najbliższych tygodni może ulec osłabieniu. Lekarz nie jest w stanie przed zabiegiem określić, jaka część komórek zostanie wchłonięta – jest to cecha osobnicza. Odstęp wymagany pomiędzy kolejnymi seriami to min. 3 miesiące. Tyle czasu potrzeba na ustabilizowanie wszczepu – mówi lekarz.
Biust naturalny w dotyku
Jak podkreślają specjaliści, metoda ma sporo zalet, choć ciężko ją porównywać z zabiegiem wszczepienia implantów. To dwa rożne zabiegi. Jeśli pacjentka chce znacznie powiększyć biust np. o kilka rozmiarów, to tu lepiej sprawdzą się implanty. W lipotransferze ciężko przewidzieć ostateczny rozmiar piersi przed samym zabiegiem. Zależy on od ilości i jakości tłuszczu pacjentki, czyli jest to kwestia indywidualna. Dla wymarzonego efektu, może okazać się konieczne powtórzenie zabiegu, ale pamiętajmy przy tym, że podstawą jest tu spore źródło własnego tłuszczu.
– Atutem lipotransferu jest również mniejsza inwazyjność procedury oraz bezpieczeństwo, ponieważ nie wykorzystujemy sztucznych wypełniaczy, tylko własny tłuszcz, nie używamy również skalpela,. Poza tym, podczas lipotransferu wykonuje się minimalne nacięcia, niemalże niewidoczne, nie ma więc ryzyka blizn i długiego etapu rekonwalescencji – zapewnia dr Wacławczyk.
I dodaje: – To zabieg dla pań, które cenią sobie naturalność. Pierś wypełniona tłuszczem zarówno w dotyku, jak i wizualnie przypomina dzieło natury. Naturalna pierś anatomicznie ma kształt kropli wody, który tu bez problemu możemy uzyskać. Efekt wypełnienia, zaokrąglenia oraz powiększenia piersi będzie widoczny, ale nie przesadny. Dużym plusem metody jest też efekt 2 w 1, czyli powiększenie piersi przy jednoczesnym zredukowaniu nadmiaru tłuszczu z innego miejsca, które jest źródłem naszych kompleksów. Tłuszcz teoretycznie niechciany może być tutaj naszym sprzymierzeńcem – wyjaśnia specjalista.
Zabieg nie dla każdego
– Najlepsze efekty uzyskujemy u kobiet, które chcą powiększyć niewielki biust. Rzadko jednak rekomendujemy go kobietom z obfitym, wiotkim lub obwisłym biustem. Tłuszcz to dość ciężki wypełniacz, do tego płynny. Przeszczepiony w piersi może spowodować odwrotny skutek od oczekiwanego – piersi jeszcze bardziej opadną – wylicza ekspert Lipoline.
Autor artykułuRedakcja