Kły wampira od dentysty? Lekarze przestrzegają przed groźnymi modami rodem z Internetu Opublikowano 29 paźdźiernika 2018
Czasem jak Nosferatu, czasem jak idol z telewizji
Przychodzi pacjent do dentysty i mówi „kły wampira, poproszę” – może to brzmieć jak żart, ale takie sytuacje się zdarzają coraz częściej. Pomysłowość pacjentów odnośnie zmian w wyglądzie, szczególnie za granicą, zdaje się nie mieć granic. Kiedyś modne były tatuaże oraz body piercing, teraz ekstremalne metamorfozy tyczą się również wyglądu uzębienia.
Ozdobne nakładki tzw. grille (grillz), które widujemy u raperów czy gwiazd show-biznesu takich jak Justin Bieber, Madonna czy Katy Perry, zestawy zrób-to-sam z kryształkami na zęby i nie tylko. Za granicą dostępne są gabinety, które wykonują za ok. 100 dolarów tatuaże nazębowe (ang. tattooth), dotyczy to zarówno trzonowców, przedtrzonowców, jak i jedynek. Gdy tatuaż się znudzi, można go usunąć.
- Kiedyś hitem w sieci były kryształki, które przyklejone na zęby miały pełnić rolę tymczasowej biżuterii. W dalszym ciągu taką procedurę oferują niektóre gabinety stomatologiczne, wówczas kryształki mocowane są materiałem światłoutwardzalnym i usuwane przez profesjonalistów. W sieci dostępne są również zestawy, gdzie pacjent za pomocą Superglue może przykleić kryształki samodzielnie, ryzykując uszkodzeniem szkliwa, a nawet odcementowaniem ozdoby i jej połknięciem - mówi dr Dorota Stankowska, stomatolog z gabinetu Stankowscy & Białach Stomatologia w Poznaniu.
Przyglądając się niektórym pomysłom, nasuwa się pytanie, czy to jeszcze stomatologia estetyczna, czy już bardziej trend modyfikacji ciała, który przenika do stomatologii?
- W Polsce mamy mniej tego typu eksperymentów, niż za granicą, ale to się zmienia. Pacjenci, szczególnie młodzi, są coraz śmielsi. Podpatrują w Internecie różne pomysły i czasami próbują je urzeczywistnić, wyróżnić się. Takie modyfikacje dotyczą nie tylko ubioru czy fryzury, ale coraz częściej również wyglądu zębów. Chętnie testujemy za to tzw. metody domowe, np. próbujemy wybielić zęby cytryną lub kurkumą, bo ktoś w sieci polecał taki sposób. Skutki bywają tragiczne dla uzębienia – wyjaśnia ekspert.
Wydają fortunę na… niedoskonałe zęby
Takie rozwiązania kosmetyczne, jak ortodoncja czy licówki zapewniające idealny uśmiech dla niektórych pacjentów okazują się niewystarczające.
Dla przykładu, środowisko dentystyczne przeraził trend obecny w Australii zwany "snaggletooth", w którym obiektem pożądania są niedoskonałe, krzywe zęby. Upraszczając, polega on na uzyskaniu w gabinecie dentystycznym nietypowego wyglądu zębów, przypominających „kły wampira”.
Snaggletooth ma swoją genezę w Japonii, gdzie funkcjonuje pod nazwą „yaeba”. Jak wygląda naturalny uśmiech yaeba? Najczęściej jest to wynik stłoczenia trzonowców, które napierając na kły, bardziej je akcentują i wysuwają na pierwszy plan. Taki efekt zobaczymy również na przetrwałych zębach mlecznych u dorosłych.
O modzie na „nieidealne” zęby wśród Japończyków pisał m.in. The New York Times. Japońskie kobiety w różnym wieku szturmowały gabinety dentystyczne, by uzyskać tymczasowe lub stałe nakładki wydłużające kły. Za przygotowanie takich nakładek u dentysty można zapłacić ok. 400 dolarów. W większości krajów pacjenci wciąż wolą inwestować w proste zęby, a nie na odwrót. Skąd więc ta moda w Azji?
Wśród Japończyków taki wygląd utożsamiany jest z młodością i większą atrakcyjnością, a dla japońskich mężczyzn uśmiech „yeaba” jest bardziej ujmujący. Mówi się, że na wzrost zainteresowania pacjentów takim efektem miało też wpływ kino, m.in. amerykańska saga „Twilight” opowiadająca o wampirach.
- Odczucie estetyki może być bardzo indywidualne, ale nie zapominajmy, że wady zgryzu, w tym również stłoczenia zębów nie są obojętne dla zdrowia. Wpływają negatywnie na pracę całego układu mięśniowo-szkieletowego, mogą powodować zgrzytanie i ścieranie zębów, dolegliwości bólowe, problemy z ich właściwą higieną – mówi stomatolog.
Zachodnią odpowiedzią na „snaggletooth” był tzw. „London gap”, czyli moda na charakterystyczną diastemę pomiędzy jedynkami podobną do tej, którą mają gwiazdy np. Kate Moss, Georgia Jagger czy Lara Stone. Luka w zębach zazwyczaj uznawana za defekt estetyczny, nagle stała się… modna. Wiele pacjentek w Londynie chcąc wyglądać jak kultowe modelki prosiło dentystów o korektę kształtu zębów lub świadomie nie decydowało się na leczenie ortodontyczne.
- Jeśli nie posiadamy naturalnie diastemy, to taki trwały efekt można uzyskać jedynie poprzez oszlifowanie i spiłowanie jedynek. Jest to pozbawienie ich części tkanek twardych, co jest procedurą inwazyjną i nieodwracalną. Zabiegi modyfikujące kształt zęba wpływają na szkliwo, zewnętrzną tkankę zęba. Jeśli pozbawimy ząb szkliwa to obniżymy jego odporność na bakterie, kwasy oraz urazy mechaniczne. W efekcie będzie on bardziej podatny na próchnicę, nadwrażliwość oraz kruchy – wyjaśnia dr Stankowska.
Skutki mogą być tragiczne dla uzębienia
Ewentualne konsekwencje dla zdrowia zębów nie zrażają jednak pacjentów. Na tego typu zabiegi „upiększające” wielu z nich nie żałuje pieniędzy. Widać to na przykładzie ozdobnych nakładek na zęby tzw. grillów, szczególnie popularnych wśród raperów, które w zależności od użytych materiałów mogą kosztować od 500 do nawet kilkuset tysięcy dolarów.
Za granicą zdarzają się stomatolodzy i technicy dentystyczni, którzy wręcz specjalizują się w nietypowej biżuterii dla zębów i ust, współpracują z gwiazdami czy projektantami mody. Dentyści ostrzegają jednak, aby bezkrytycznie nie kopiować trendów z Internetu, ponieważ skutki mogą być nieoczekiwane.
– Nakładka tzw. grill powinna być dopasowana do zgryzu pacjenta i najlepiej wykonana z metali szlachetnych tego samego rodzaju np. platyny lub złota, a to kosztuje. W innym wypadku rośnie ryzyko reakcji alergicznych np. na nikiel i mogą się pojawić objawy świadczące o tzw. alergicznym zapaleniu błony śluzowej. Dodatkowo, jeśli w ustach mamy metalowe elementy np. pod postacią niklowanych ozdób, a także występują stopy innych metali np. wypełnienia amalgamatowe, to razem tworzą one tzw. ogniwo galwaniczne w jamie ustnej. Jest to niebezpieczna sytuacja, w efekcie możemy odczuwać metaliczny posmak w ustach czy cierpieć na bóle głowy – mówi ekspert.
Złym pomysłem są również niedopasowane, tanie nakładki z Internetu Jeśli posiadają ostre krawędzie, to częste ich noszenie może skutkować podrażnieniem śluzówek jamy ustnej, otarciami i mikrourazami.
Jeśli więc chcemy wyglądać jak ulubiony raper czy poczuć się jak Hrabia Drakula, to zdecydowanie lepszym pomysłem będzie założenie plastikowych nakładek na imprezę w Halloween.
- Mamy jeden komplet naturalnych zębów na całe życie, więc warto dwa razy się zastanowić, zanim poddamy je inwazyjnym i co najważniejsze – nieodwracalnym zabiegom. Późniejsze ewentualne rekonstrukcje i protetyka mogą okazać się skomplikowane i kosztowne. Cechą mody jest jej chwilowość, zaś efekty tego typu eksperymentów mogą być długoterminowe – ostrzega stomatolog.